piątek, 24 maja 2013

Recenzja: Fredrika Stahl "Off to Dance"

„Off to dance” zaczyna się od przebojowego „Willow”. A my, niejako z rozpędu, nie zauważamy jak mija cały krążek. Reszta utworów, kawałek po kawałku, spokojnie grzeje się w cieniu pierwszego.

Są więc dwa rodzaje artystów. Tacy którzy otwierają swój repertuar najlepszym utworem oraz ci, którzy największym swoim hitem listę zamykają.

Pierwsi zaczynają od przeboju, bo mają uboższy repertuar, a dodatkowo muszą zwracać na siebie uwagę i walczyć o uznanie.

Drudzy, dojrzalsi, z wolna budują napięcie, zostawiając słuchaczy w poczuciu, że najlepsze dopiero przed nimi.

Do pierwszej kategorii (przynajmniej jak na razie) należy Fredrika Stahl. Urodzona w Szwecji, niespełna trzydziestoletnia wokalistka, nagrywająca płyty dla Sony Music we Francji. Debiutująca w 2006 roku, „Off to Dance” jest jej czwartym albumem.

Fredrika ma głos czysty, subtelny, a linie wokalu momentami są naprawdę niebanalne. Chwytem 
marketingowym wydaje się jednak, umieszczane muzyki firmowanej jej nazwiskiem w kategorii jazz. Album ma bardzo radiowy charakter. Brzmi to gładko (zbyt), produkcja wyczyszczona jest ze wszystkich potencjalnych nierówności, zgrzytów, szmerów. Fredrika Stahl to utalentowana wokalistka, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że potraktowano „Off to Dance” zbyt sterylnie.

Ostatecznie otrzymujemy całkiem miłą płytę. Pod warunkiem oczywiście, że nie słucha się jej od końca.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz