niedziela, 20 stycznia 2013

Niech się Rilke schowa

Najpierw wszystko porusza się tu ciężko i majestatycznie. W dudniących krokach jakie stawia kwartet czuć zapowiedź czegoś niebagatelnego.


 

Tak w istocie jest. Saksofon Davida Ware'a wyłamuje się z szeregu równo do tej pory stąpających ścieżek instrumentów.

Początkowo krąży wokół nich. Coraz jednak swobodniej. Aż do granic słuchalności. Wzbiera szarpiąca fala emocji - złości, bólu, bezsilności. Pęka cała struktura.

Na koniec Ware zdaje się być jednym wielkim wstydem. Jakby zreflektował, że powiedział za dużo.

To jednak mylne wrażenie. To blues w najczystszej postaci. Przynosi więc ulgę.

Kamień spada z serca. Jesteśmy wolni.

1 komentarz:

  1. Chciałoby się taki saksofon zaprosić na piwo, żeby pogadać tak szczerze, sam na sam. Na pewno powiedziałby coś ciekawego.

    OdpowiedzUsuń