„Off to dance” zaczyna się od
przebojowego „Willow”. A my, niejako z rozpędu, nie zauważamy jak mija
cały krążek. Reszta utworów, kawałek po kawałku, spokojnie grzeje się w
cieniu pierwszego.
Są więc dwa rodzaje artystów. Tacy
którzy otwierają swój repertuar najlepszym utworem oraz ci, którzy
największym swoim hitem listę zamykają.
Pierwsi zaczynają od przeboju, bo mają uboższy repertuar, a dodatkowo muszą zwracać na siebie uwagę i walczyć o uznanie.
Drudzy, dojrzalsi, z wolna budują napięcie, zostawiając słuchaczy w poczuciu, że najlepsze dopiero przed nimi.
Do pierwszej kategorii (przynajmniej jak
na razie) należy Fredrika Stahl. Urodzona w Szwecji, niespełna
trzydziestoletnia wokalistka, nagrywająca płyty dla Sony Music we
Francji. Debiutująca w 2006 roku, „Off to Dance” jest jej czwartym
albumem.
Fredrika ma głos czysty, subtelny, a
linie wokalu momentami są naprawdę niebanalne. Chwytem
marketingowym
wydaje się jednak, umieszczane muzyki firmowanej jej nazwiskiem w
kategorii jazz. Album ma bardzo radiowy charakter. Brzmi to gładko
(zbyt), produkcja wyczyszczona jest ze wszystkich potencjalnych
nierówności, zgrzytów, szmerów. Fredrika Stahl to utalentowana
wokalistka, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że potraktowano „Off to
Dance” zbyt sterylnie.
Ostatecznie otrzymujemy całkiem miłą płytę. Pod warunkiem oczywiście, że nie słucha się jej od końca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz