Nigdy nie dowiemy się czy zrobił to w
przypływie szału, czy narkotycznej ekstazy. Witkacy dostał się do
wnętrza samego siebie. Po prostu wymacał odpowiednie miejsce na
ciele, wbił palec w szczelinę i zabrnął tam, gdzie tlą się
rzeczy nienazwane.
A w środku – same strachy, niepokój,
panika, lęk. Puszka Pandory. Rozbita tak jak się wsadza kij w
mrowisko.
Każdy z nas ma w sobie taką zimną puszkę. Ludzka słabość nie pochodzi z zewnątrz.
Wszystko czego boi się człowiek i przeciwko czemu występuje, tkwi
w nim samym.
Witkacy zamarł wobec odkrycia, zbladł, zesztywniał, zawył.
Potem był już tylko lęk,
parę słów i śpiew.
Zabij ten lęk
On się mży jak ćma w noc ciemną
On patrzy i rodzi to
Czego już maską nie pojmiesz
Zabij ten lęk
Co się czai przez twe włosy
I sięga
Sięga po to
Po to co jest poza miejscem
Co jest zaprzeczeniem niczego
On się mży jak ćma w noc ciemną
On patrzy i rodzi to
Czego już maską nie pojmiesz
Zabij ten lęk
Co się czai przez twe włosy
I sięga
Sięga po to
Po to co jest poza miejscem
Co jest zaprzeczeniem niczego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz